Początek narodowej gehenny i spychanie kraju i narodu w bagno i nędzę.
Ponieważ w 1999 roku wyjechałem do Londynu, z dużym bagażem długu Urząd Skarbowy i ZUS, musiałem dwa lata pracować, aby go spłacić. Jestem w Londynie do chwili obecnej i oglądając polską telewizję żyję i przeżywam polskie realia. W 2006 roku byłem w kraju szukając dobrobytu i normalnego życia Polaków w ojczyźnie. Oniemiałem realiami panującymi w moim kraju. Ponieważ byłem na miesięcznym urlopie, zacząłem odwiedzać rodzinne strony moich rodziców. Byłem zdziwiony zmianami, jakie były w kraju. Wszystkie sklepy pełne różnego dobra. Jadąc bocznymi drogami widziałem tysiące hektarów pól stojących ugorami, na łąkach nie widać krów, obchodząc rodzinne gospodarstwa widziałem stajnie bez koni, chlewy bez świń, obory bez krów, baranów, owiec i kóz. W telewizji usłyszałem o rosnącej górze mięsa (80000 ton), jak i o embargu Putina na kupno w Polsce mięsa (cały czas myślałem, iż nie jesteśmy krajem samowystarczalnym żywnościowo). Wróciłem myślami do lat chłopięcych, tj. 60-tych, kiedy to jeździłem w rodzinne strony rodziców na wakacje i ferie zimowe. Na wsi obsiane były wszystkie pola, w stajni konie czy koń, w chlewku świnie, w oborze krowy, owce. Gdy byłem na wakacjach wieś się budowała, drogi, remizy strażackie, kluby wiejskie. Z każdego gospodarstwa szedł ktoś na parę dni (tzn. z rodzinnego – ja), pomagać murarzom przy budowaniu remizy strażackiej i klubu – społecznie. Na początku lat 60-tych gospodarstwa obchodził weterynarz i zabierał wszystkie najlepiej odchowane krowy i świnie, jako chore na gruźlicę do ubojni. Nikogo to nie dziwiło. Przede wszystkim mnie, liczącego na uczciwość, mądrość i rozsądek weterynarza i rządzących PZPR-owców. Nawet gdy wydoroślałem, założyłem rodzinę, wierzyłem w uczciwe i mądre traktowanie kraju i narodu przez rządy. Dopiero w 2006 roku widząc kraj, otworzyłem oczy i zacząłem się zastanawiać. W 1966 roku ruszył Rurociąg Przyjaźni. Niedługo po nim albo wraz z nim ruszyły kartki żywnościowe i inflacja złotówki, z powodu nadmiaru pieniądza w kieszeniach, a pustych sklepów. Będąc chłopcem, młodym mężczyzną, młodym ojcem rodziny, nie wnikałem w to, co powoduje takie ograniczenia żywnościowe, licząc na mądre i uczciwe traktowanie kraju przez PZPR i ZSRR.
Choć ugorami pola łąki leżą Przyszedł z uni prykaz bujnie Rosnac perzom – krzewom I choć polskie dzieci dzisiaj mało jedza To przecież z kraju, po chleb nie wylecą Po coż ojczyzna rodzić im sie kazała A podstaw – jedzenia im nie zapewniała.H.F.